Etykiety

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Nowy tydzień...

...nowe idzie?...Druga Żono...napisałaś do mnie, kiedy ja właśnie siadałam i chciałam napisać, że...po raz pierwszy po serii rozmów pod tytułem "ostre noże", udało nam się pogadać i spędzić miły wieczór. Wyciągnęłam rękę. Nie czekając na żaden gest i nie licząc, że coś od razu się zmieni w naszych relacjach. Korzecki był zaskoczony, bo łikend nie należał znowu do miłych. I po raz pierwszy od dawna, późnym wieczorem obydwoje przemówiliśmy ludzkim głosem. Mały kroczek do przodu. I ja się z tego cieszę, bo w końcu poszłam spać z uśmiechem na twarzy. Jaśkowi chyba też na tym zależało, żeby rodzice mieli chwile dla siebie, bo poszedł dość wcześnie spać i bez wielkich histerii:).
Jest mi lepiej, lżej, mam nad czym myśleć, mam nadzieje...bo tak samo jak się ostatnio okrutnie żremy, tak samo się kochamy...i bardzo mocno kochamy tego małego Grzmota, który właśnie siedzi w leżaczku koło mnie i wali grzechotką i do niej pohukuje jak sówka:).
A ja postaram się mieć więcej zaufania i może zacznę zostawiać Jasia z ojciem na dłużej niż na wyjście do osiedlowgo sklepu. Tym bardziej, że razem bawią się świetnie.
Strasznie długo czekaliśmy na szkraba, droga była wyboista, bolesna i przepełniona rozpaczą. Niespodziewanie się udało. A my odlecieliśmy totalnie w szczęściu i radości, taki haj...a tak wiecznie być nie może i w rzeczywistości trzeba się troche bardziej postarać. Zatem...do roboty. I przyznaje też racje mojej matce, która mi powiedziała, jak jeszcze bylam w ciąży, że "macierzyństwo jest piękne ale trudne i jest sprawdzianem związku". Ofukałam ją za slogany i czarnowidztwo. Przyznaje teraz racje wielu osobom. Przyznaje też, że za bardzo odjechałam w swoich wyobrażeniach jak to będzie cudnie...nie wziełam pod uwagę ciężkich chwil po porodzie, strachu, lęku i całej tej zmiany w życiu (brałam pod uwagę tylko samą słodycz)...a potem kiedy to do mnie doszło, myślałam i myślę, że to dotyczyło i dotyczy tylko mnie. Otóż przecież nie. I dzisiaj na pewno zapytam się swojego Korzeckiego "jak się czujesz i jak minął dzień?". Od czegoś przecież trzeba zacząć.

12 komentarzy:

  1. To nie pozostaje nic innego jak życzyć pozytywnego rozwoju sytuacji, oby tak dalej ! Małymi kroczkami , dzień po dniu ....

    Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, ze idzie ku lepszemu, oby tak dalej, ściskam kciuki i ślę buziaki

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymajcie kciuki moje drogie i kopnijcie czasami w tyłek, tylko nie bardzo boleśnie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przesyłam kopniaka, mocnego na tyle, by jego moc sprawcza była dostateczna;) Pozdrawiam i trzymam kciuki, M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki:), naprawdę...:))), gorące pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Noooo i o to chodzi :D Ja najbardziej miałam do siebie pretensje o klapki na oczach pod tytułem: "Bo Ty już nie widzisz we mnie kobiety tylko matkę twojego dziecka" Mega tekścior, rzucony jeszcze w połogu :D:D Chłop mój lekko zbladł, twierdził, że nie, absolutnie ale tak jakoś mało przekonująco, a ja chlipiąc poszłam do łazienki, spojrzałam w lustro... Na drugi dzień byłam u fryzjera i poszukałam w szafie nieobrzyganej i nie do końca workowatej bluzki :))))) no cóż faceci to jednak wzrokowcy ;) A nam się należy odpoczynek... Długo mi zajęło zanim zrozumiałam leżąc wieczorem w łóżku, że "NIC NIE MUSZĘ" i wszystko co nie dotyczy karmienia-przewijania-i ogólnie dziecka - może poczekać. A potem nagle znalazł się na to czas a chłop zaczął pomagać... Dużo, dużo lepiej... Wam też będzie lepiej :)Im starszy będzie młody tym bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana po pierwsze cieszę się bardzo bardzo, że się polepsza. To nowa sytuacja zarówno dla Ciebie jak i dla Korzeckiego musicie razem znależć idealny dla Was sposób na nowe życie a rozmowa szczera i spokojna to podstawowy krok ku temu.
    Ja nie miałam jeszcze takich doświadczeń i szczerze wolałabym ich nie mieć ale życie pokaże co dla nas szykuje. Boję się, że nie będzie tak pięknie jak sobie wyobrażałam gdy marzyłam o ciąży ale z drugiej strony przeżyliśmy już tyle lat razem a nie były to łatwe lata... no nie wiem...wszystko przede mną
    a za Was trzymam ogromniaste kciuki
    Yasia

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem Ci, w u nas też nieciekawie. Kłótnie itd., itp., najczęściej o te piwka po pracy :( Mat - Kar

    OdpowiedzUsuń
  9. No właśnie!!!! To chciałam Tobie przekazać. Wyciągnąć rękę, porozmawiać, przypomnieć sobie siebie sprzed Jasia i wrócić do siebie nawzajem.
    Bardzo się cieszę, że jesteście na dobrej drodze.
    Tak trzymać:)
    Buziaki, a.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się Myszaczku, bardzo i trzymam kciuki mocno:-) Nam się chyba nie udało naprawić tego co się zepsuło;-(

    OdpowiedzUsuń
  11. I ja to w końcu zrozumiałam. Nadal są ciężkie chwile, ale staram się trzymać emocje na wodzy. Tym bardziej, że przyznam się że to ja jestem ostatnio tą złą. Teraz się trochę "naprawiłam" i właśnie wróciliśmy z cudownych wakacji z naszym Jasieńkiem. I tutaj zgodzę się z moją przedmówczynią, że im dziecię starsze, tym jest chyba łatwiej. Życzę powodzenia, niech się wszystko Wam poukłada i całusy przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochane moje dziewczyny, ja też wierzę, że wszystko się poukłada i bardzo jeszcze raz Wam dziękuje za słowa wsparcia. Fajnie, że jesteście:)

    OdpowiedzUsuń