Etykiety

czwartek, 19 sierpnia 2010

Byle do przodu...

...tak sobie powtarzam i jeszcze...dasz radę, będzie dobrze, się poukłada, inni mają gorzej (co to do cholery za pocieszenie?)...ale coś trzeba do siebie gadać, żeby wyciszać emocje, a one ostatnio królują w moim życiu. Nie będę już pisać, że tym razem ja pakowałam walizki w łikend (chociaż nie bardzo mam dokąd pójść, najbliższa przyjazna meta to 500 kilosów stąd), a Korzecki ział takim ogniem jak nigdy dotąd. Normalnie włoska rodzinka. Dobrze chociaż, że długie noże wyłażą podczas snu Jasia. Choć to i tak żałosne jest, że dwoje dorosłych, dotąd kochających się do szaleństwa ludzi nie umie ze sobą normalnie gadać, ino syczą jak gady jakieś.
Narodziny Jasia otworzyły mi oczy na pewne sprawy, albo inaczej, ja już te sprawy dawno widziałam, ale gęby nie otwierałam, a szkoda...trzeba było wcześniej...no cóż...Wczoraj była u mnie moja znajoma, która raz w miesiącu robi mi porządek z kopytami górnymi i dolnymi, to moja jedyna w tej chwili atrakcja i czerpie z tego mnóstwo radości:). Jednak wczoraj ma radość we wkurw się obróciła. Bo kobita mi zasuwała gadki o tym, że jestem "pojebana jeśli oczekuje pomocy od męża" i że "chłop jak ma problem, czy powód to napić się musi, bo oni już tak mają". Powiedziała co wiedziała i się...Syknęłam jej, że jak chce to niech się na to godzi, ja niekoniecznie. Mają, muszą i inne pierdy, nic tylko zawsze wszystkie samcze wyskoki tłumaczyć i być wyrozumiałym, jaaasne. Tak czy siak dla mnie ploty przy pazurach już się zakończyły, znamy się od lat i czasami na coś tam pomarudziłam, ale już koniec, jestem pojebem, a od teraz milczkiem na dodatek.

Teraz będzie o Jasiu, zwanym pieszczotliwie grzmotem:). Jego bezzębny (jeszcze) uśmiech wynagradza mi wszystkie bóle. Ostatnio nauczył się obracać na brzuszek. Stęka przy tym niemiłosiernie, sapie, pluje i nawet odda co nieco z wysiłku, ale jaki jest dumny, że w końcu i nareszcie leży na tej piłowanej przez lekarzy pozycji. Ile ja się nasłuchałam!. Że powinnam go kłaść, że powinnam zmuszać, że źle robię. No trudno, zalecane przez ortopedkę ćwiczonka były, ale nic nie robiłam i nie będę robić na siłę. Jaś jest zdrowy, wszo okej i don't panic. Już po tych 5 miesiącach nie dam się tak łatwo wkręcić w "normy" i inne siatki centylowe. Ostatnio na szczepieniu pani doktor zarzuciła mi, że "to pani nie chce kłaść na brzuch syna, skąd pani wie, że on tej pozycji nie lubi, to że płacze to nic nie oznacza". Oczywiście, moja wina, ja podła matka, nie chcę patrzeć jak moje dziecię sinieje od krzyku i dostaje histerii. Tutaj akurat posłuchałam mojej mamy, która zaśpiewała mi "nie poganiaj mnie, bo tracę oddech, nie poganiaj mnie bo gubię rytm". Pomogło. Ostygłam w zapędach.I proszę, przyszedł dzień kiedy Jaś zaczął sam z siebie odkrywać różne pozycje. Czasami dobrze jest posłuchać starszego pokolenia:). Jeśli chodzi o rozwojówkę, czy pielęgnację to moja mama na telefon jest nieoceniona i zawsze w razie "W" wystudzi moje emocje. Ech, bardzo żałuję, że jest tak daleko...Teraz zastanawiam się co zrobić z wieczornymi histeriami Jasia, zaczął dawać ostro czadu...ale to już opowieść na następny post.
Pozdrowienia dla wszystkich,
Myszak z Jasiem.

11 komentarzy:

  1. Witaj !

    Dla mnie też przyjście na świat Młodego było prawdziwą rewolucją ! Pewnie dla każdej Kobiety będzie lub był to przełomowy etap, gdzie nasza kobiecość schodzi na dalszy plan. Stajemy się przede wszystkim Matkami, nasze plany i ambicje ustępują miejsca nowej hierarchii wartości. Proces ten jest naturalny, bynajmniej dla mnie był. Po pewnym czasie wszystko wraca do normy, dziecię rośnie i pozwala swej oddanej Matce pomału odciąć pępowinę, ufff...

    Niestety dla Mężczyzn wszystkie te rewolucje nie muszą już być tak oczywiste, łatwe do przyswojenia. Oni chyba nie są genetycznie zaprogramowani na Tacierzyństwo, muszą do tego dojrzeć, zapragnąć ... Walczą dzielnie, bronią się przed obowiązkami, czym oczywiście tracą w naszych oczach ! Przykre to, ale prawdziwe ... Mam jednak nadzieję, że uda się Wam stworzyć wspólny front i przegadać/wyjaśnić wszystkie kwestie. Jaś jest owocem waszej miłości, macie długą i bolesną drogę za sobą ... Ściskam.

    Kamizela

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, masz rację...dla nas, dla większości z nas ta rewolucja jest...naturalna, przerażone, zagubione, ale dajemy radę dzielnie...ech...mam nadzieję, ze to wszystko jakoś ograniemy...przecież Jaś jest naszym wyśnionym dzieciem...no i ja nie mogę się pogodzić z tym co teraz odstawia Korzecki.

    Pozdrawiam Was gorąco kurczaczki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. kochana rozmawiajcie ,rozmawiajcie jak najwiacej.
    dacie rade! napewno !
    znam te sytuacje ,znam i rozczarowania i klotnie i milczenie i zal i placz w poduszke.
    zgadzam sie bardzo z kamizela.
    i pamietaj i powtazaj sobie to jas jest WASZYM wynionym dzieckiem
    mysle ,ze szczegolnie my "staranki" mamy takie problemy,bo zyjac tak dlugo marzeniami i tym jak to bedzie gdy bedzie juz maluszek - zostajemy szczegolnie brutalnie sciagniete na ziemie ,przez rzeczywistosc.
    nasi mezowie mysla troche mniej skomplikowanie, stad chyba i te nieporozumienia.
    glowa do gory - poradzicie sobie - grunt to wyjasnianie zali na bierzaco i spokojnie zanim urosna do megarozmiarow.
    nam pomoglo : - wynajecie pani do sprzatania na 2 godz. w tygodniu(podlogi i lazienka ,a jaka ulga)- za to zrezygnowalam chetnie z innych dobr materialnych ;-)
    czas i wiek mlodego :-P
    umawianie sie ,ze np.dzis ja zostaje w domu i sprzatam,a ty wychodzisz z mlodzikiem na spacer ,a jutro odwrotnie.
    moje 1 raz w tyg. wyjscie na 1,5 h. na gimnastyke dla mam(plotki babskie)
    raz w tyg. zrobic cos wspolnie co robilismy przed mlodym.
    trzymam kciuki - wszystko bedzie dobrze, choc pewnie sie troche napracujecie :-)
    pa

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana dla Korzeckiego to też jest rewolucja, ale to chłop, a z nimi to ciężko :( Wierzę, że się dogadacie, pewnie jeszcze wiele przed Wami, ale wszystko będzie dobrze !!!! Co do jasia to świetnie robisz - wszystko w swoim czasie. Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  5. Się melduję! Kochana, przeszłam przez to wszystko po kolei - dlatego ostatnio na blogu bylam taka "oklapnięta" ale - mordkę wsadziłam w kubełek z lodem i... no sama widziałaś. "PIĘKNIE JEZD" :D ale dość. nie wiem czy przejdziecie przez to bezboleśnie - u nas były i awantury i ciche noce... Wg mnie "docieranie się" związku następuje właśnie po narodzinach dziecka... ciulowy moment, ale zmęczenie, rozdrażnienie, pretensje... A bo ty zawsze, a bo Ty nigdy a bo ty nie rozumiesz, a bo ty... masakra. Włącz sobie od czasu do czasu "rewind" do czasów sprzed Jaśka. W końcu to my mamy więcej siły - wyobrażasz sobie Korzeckiego jako użytkownika fotela porodowego? :D:D No to spadam bo KUPA... ;) Ale wrócę!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu:), próbowałam babkę do sprzątania, ale kiedy popaliła mi ciuchy moje i Jaska wpadłam w nerwa i ja pogoniłam, czekam na zaprzyjaźnioną Ukrainkę, z która mogłam se jeszcze na dodatek pogadać i było mi weselej:), próbuje wychodzić z domu, szczerze? ciężko mi to idzie:), lece na zbity mord do domu z powrotem:), ale ważne że próby są:), taaa pracy przede mną/nami od cholery:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Elso, tak, książki to se można dla zarysu poczytać hihihi, każdy dzieć to zagadka, a ja wychodzę z założenia, że bejbik to przecież mały człowiek, który od samego początku ma swoje "lubię" "nie lubię" i nie ma co stosować przymusu. Mój Jasiek np. lubi chłodek, zadnej warstwy ciuchów dodatkowej od małego nie znosił:) ubiera się jak ja:)
    Calusy

    OdpowiedzUsuń
  8. kobietko! uśmiałam się po pachy, dzieki!. Już se wyobraziłam ja tną korzeckiego hihihihi...i wiesz co "rewind" chodzi non stop, to mnie jakoś nakręca, że jeszcze będzie piknie:). A jest teraz dokładnie jak to opisałaś:) Aaa, KUPA to bardzo poważna sprawa, wiemy coś o tym z Jaskiem hihihi

    OdpowiedzUsuń
  9. elo Myszaku!
    właściwie nic mądrego nie dodam - wszystko napisały poprzedniczki w komentarzach ;-)
    Napiszę/powtórzę tylko - każda para ma kryzys (mniejszy lub większy) po przyjściu dzidziora na świat. Jak ktoś mówi, że NIE to kłamie albo ma niesamowite szczęście ... Wierzę, że kryzys, który przechodzicie - minie! Przegadacie, przerobicie, przetrawicie i się jakoś ułoży! Trzymam kciuki.
    A co do rolowania się Jasia - zazdroszczę! Mój, choć starszy - ciągle nic! Ale jak rozmawiałyśmy - każdy dzidzior ma swoje tempo i tego się trzymam.
    buziole dla Was
    papa

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, każdy idzie swoim tempem, nie ma co się martwić:), tym bardziej, że Ogrzyk taki fajowy chłopak. A wiesz, że mój brat teraz 20 letni piękny, acz niedobry, hihihi, chłop, w ogóle nie leżał na brzuchu?. Nie znosił tej pozycji i jak przyszedł czas to od razu rwał się do siadania:), pamiętam te jego wycia brzuszkowe, bo różnica wieku miedzy nami duuuża:)

    OdpowiedzUsuń
  11. hmmm nie chcę się Myszaku wymądrzać ale i ja to wszystko znam, tylko że u nas poszło to wszystko jeszcze dalej...i nie daliśmy rady. Z przykrością muszę stwierdzić, że Twoja fumfela od kopyt miała trochę racji, dziś to wiem na pewno, więc nie gniewaj sie na nią. Zobaczysz że z czasem przyznasz jej troszeczkę racji, bo faceci to naprawde tępe stworzenia. Ja dziś już inaczej na to wszystko patrze i wiem, że gdybym ponad dwa lata temu miała ten rozum i wiedzę co dziś, to moje małżeństwo prawdopodobnie nie zakończyłoby się rozwodem. Zgadzam się z Tobą że chłop to gad bez wyobrazni u uczuć co to nie przytuli ani nie doceni, ale...czy my aby nie odrzucamy tych gadów tuż po pojawieniu sie potomka? Twój cudny maluszek jest dla Ciebie najważniejszym facetem na świecie i to jest zrozumiałe, tylko że naszym dotychczasowym najcudowniejszym facetom na świecie nie za bardzo sie to podoba że zostali zepchnięci na dalszy plan...byc może, nie wiem czy tak jest u Ciebie...u mnie tak właśnie było. Dzis wiem, że posiadanie dziecka to nie choroba i że trzeba wyłazić z tym dzieckiem do ludzi, chodzić do znajomych, czy też zapraszać gości i posiedzieć przy piwie i pizzy, pogadac, zmienic otoczenie..cokolwiek, choc na chwilę. To nie tragedia jeśli dziecko przez kilka godzin przespi się w cudzym wyrku czy też nie zostanie wykąpane o czasie lub wcale. Bo co tak naprawde Myszaku ma Was z mężem dzisiaj bawić? Rozumiem że jesteś zmęczona i że obowiązki wynikające z posiadania dziecka sa przeogromne i na pewno nie tak sobie to wszystko wyobrażałaś...ale wiedz, że to minie i z czasem będzie coraz lepiej i bedziesz miała wiecej czasu dla siebie...i męża. Zostaw Młodego z Korzeckim i zrób sobie dobrze w jakiś sposób, nie czuj się winna że go zostawiasz z tatą!!!! Ucz dziada opiekować się maleństwem, niech bedzie tak samo odpowiedzialny jak Ty! Nie bój sie kochana, uwierz mi że oni sobie poradzą świetnie bo przecież łączy ich niewidzialana nić...spróbuj wyskoczyć na zakupy, wyluzuj się, uśmiechnij się, postaraj się miec wyjebane, bo tak naprawde to wszystko to tylko jakies pierdy i bzdety..
    Ja trzymam za Was kciuki i wiedz, że rozumiem wszystko o czym piszesz i łączę się z Tobą w żalu..jesteś mądrą dziewczynką i wierzę że sobie poradzisz! Z facetami to jest tak, że oni są prości i to my kobiety musimy wykazać się nie lada mądrością żeby potrafić z nimi żyć. Ja byłam za głupia, niestety... Nie oczekuj że Korzecki się zmieni, to Ty musisz zmienić podejscie, przede wszystkim do samej siebie! I prosze nie odbieraj tego jako moje wymadrzanie sie, ja tylko chciałabym żebys nie popełniała tych samych błędów które ja sama popełniałam. buziaki

    druga żona

    OdpowiedzUsuń